Skip to main content
PPITomaszewski

Marek Tomaszewski ocenia XVII Konkurs Chopinowski

 

XVII Konkurs Chopinowki dobiegł końca. Zwyciężył Koreańczyk Seong-Jin Cho. Któż może zrobić lepsze podsumowanie niż Marek Tomaszewski z legendarnego już duetu fortepianowego Marek i Wacek?

Bardzo mało oglądałem tegoroczny Konkurs Chopinowski ponieważ nie miałem czasu i nie było mnie też w domu. Oglądałem jednak finał i widziałem późniejszych laureatów. Słuchałem m.in. zwyciężcy – Koreańczyka Seong-Jin Cho, który był świetnym pianistą, grał bardzo dobrze, ale jak potem ten sam koncert znalazłem na Youtube w wykonaniu Artura Rubinsteina to jest ciekawy efekt. Została mi w pamięci interpretacja Rubinstaina, która jest bardzo osobista, natomiast u Koreańczyka ma się przyjemne wrażenie ale nie pamięta się żadnych szczegółów. To jest coś, że dziesiejsze pokolenie pianistów, którzy studiują wszędzie – i w Ameryce, i w Rosji, i w Polsce – wszyscy mają ten sam styl gry. Kiedyś były różne szkoły, była szkoła rosyjska, francuska, polska, amerykańska, jak pianiści przyjeżdżali na etap to każdy coś innego proponował. Dzisiaj wszyscy proponują to samo i potwierdziło mi to też paru kandydatów konkursu polskich pianistów np. Rafał: „Faktycznie my jestesmy wszystcy gramy tak samo. jeden gra trochę lepiej, drugo trochę gorzej, liczą się potkniecia, ew. jakieś zmiany tekstu, które ktoś zrobi i od razu ospisze się jakieś punkty ale w sumie gramy tak samo.” To jest sprawa dzisiejszej epoki, że pianiści są perfekcyjni ale perfekcja zabija muzykę. Jest zbyt dużo perfekcji. Onie grają z jakąś duszą, ale to jest z mało. Rubinstain powiedział jedno zdanie o sobie, że muzykę zaczyna się rozumieć jak się skończy 50 lat. I on sam powiedział (to jest w jego pamietnikach), że wszystkie nagrania do 50-tki wycofuję, bo wtedy to nie było to.
Ja dopiero w jego wykonaniu zaczynałem rozumieć koncert emoleowy który grał Koreańczyk. U Rubistaina jest propozycja czegokolwiek, jest propozycja jakiegoś frazowania, jakiegoś ciepła, jakiejś emocji a tu jest wszystko pięknie zagrane tylko nie zostaje w pamieci, nic potem. A piaista jak Chorowitz czy Rychter czy inni z tamtego pokolenia mieli pewną osobowość, która była ich własna. To jest dla mnie sprawa przyszłości konkursów. Konkurs Chopinowski jest jedyny bo Chopin był bogaty w sensie swojej twórczosci tylko ja bym zmienił w konkursie jedną rzecz. Nie wprowadzał bym do jury muzyków. Wprowadził bym tam ludzi dla których ta muzyka jest. Konkurs nie jest dla muzyków. Dać melomanów, którzy nie będą patrzeć czy sie ktoś gdzieś pomylił. Trzeba iśc w publicznośc. Chopin pisał dla publiczności a nie pisał dla krytyków i specjalistów, którzy robią z tego świętość narodową. Tą świętość narodową trzeba trochę zmienić. Franz List kiedyś powiedział, jaK mu zmieniali interpretację, że muzyka będzie bardziej żywa. Chopin jest zawsze żywy ale Polacy zostali na pewnym etapie. Trzeba to odświeżyć. Zrobił bym konkurs gdzie się nie zaprasza ani jednego muzyka. Może zaprosić paru dziennikarzy muzykologów ale nie pianistów, którzy znają wszystkie teksty na pamięc. Jaki to jest stres dla wykonawców kiedy wiedzą, że jury oceni, że jednej nuty gdzies tam nie zagrali. Czy na tym polego istota życia?

Skomentuj