Skip to main content
Wydarzenia

Słowo od ks. Jerzego

+

Drodzy Przyjaciele,
W Wilnie na Litwie  Maryja, jako Pani Miłosierdzia,  jest czczona od przeszło 300 lat w Ostrej Bramie. Kult jej stał się bardzo żywy szczególnie w czasie zaborów. (…) Dzisiaj wielu ludzi pielgrzymuje do Ostrej Bramy i do wizerunków Matki Miłosierdzia w licznych naszych świątyniach na terenie naszej Ojczyzny.

Go mamy robić my pozostający w naszych parafiach?

Odczuwamy często ciężar życia, dręczy nas niepokój, cierpienia są naszym udziałem, jesteśmy obciążeni grzechami, nieraz tracimy nadzieję. Szukamy ukojenia,, wsparcia, przebaczenia i pokoju. Ojciec Święty Paweł VI modlił się: “Królowo Miłosierdzia, Maryjo, usłysz jęk cierpiących, krzyk uciśnionych, błagania głodnych i łaknących sprawiedliwości i wyjednaj im złagodzenie cierpień, uznanie praw, osiągnięcie upragnionej prawdziwej wolności” /8 grudnia 1975 r./.

Wierząc, że Maryja jest Tą, która zawsze wysłuchuje, uciekajmy się do Niej w modlitwie za nas samych i za innych. Ona przybliży nam Jezusa i Jego miłosierdzie. Niech z prośbą do Niej łączy się też dziękczynienie za otrzymane dary.

Chcąc jeszcze bardziej uczcić Maryję i zasłużyć na Boże miłosierdzie, starajmy się naśladować Ją w Jej postawie służebnej, bo przecież “miłosierni, miłosierdzia dostąpią” /Mt 5,7/, a wiara bez uczynków jest martwa /Jk 2,26/. Na tamten świat pójdą za nami jedynie nasze dobre czyny /Ap 14,13/. One będą nas bronić, bo Jezus mówi: „wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili” /Mt 25,40/. Niech więc nasze serce, oczy i dłonie będą otwarte na potrzeby bliźnich, a wtedy Maryja osłoni nas płaszczem swojego miłosierdzia.

 
Nawrócenie Zacheusza

 

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza: (Łk 19, 1-10)

Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A pewien człowiek, imieniem Zacheusz, który był zwierzchnikiem celników i był bardzo bogaty, chciał koniecznie zobaczyć Jezusa, któż to jest, ale sam nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę». Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie». Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło». Oto Słowo Pańskie.

Zero i Nieskończoność

Poczucie bycia „zerem”, a nawet „mniej niż zero”… Przychodzą chwile, gdy takie przekonanie dogłębnie wypełnia niektórych ludzi. W sensie duchowym to stan prawdziwie newralgiczny: gwałtowne spadanie w dół jak urwana nagle winda lub rewelacyjne wznoszenie się ku górze niczym startująca rakieta kosmiczna. Wszystko zależy od tego, jak i z kim człowiek przeżywa swą bezgranicznie totalną bezwartościowość…

Przed bliższym odsłonięciem tych dwóch radykalnie odmiennych perspektyw, warto najpierw powiedzieć o czymś, co pozornie może cieszyć, a co wcale powodem do radości nie jest. Chodzi o postawę, w której autorefleksja w rodzaju: „Jestem zerem” jeszcze się nie pojawiła. Zasadnicze powody tego mogą być dwa. W pierwszym przypadku człowiek nie dopuszcza do świadomości „negatywnych myśli” i zaczyna grać „pozytywnego twardziela”, przed samym sobą i przed innymi. Wydobywająca się z wnętrza myśl: „Jestem nikim i nic mi się nie udaje” jest od razu wypierana w podświadomość. Aby jak najbardziej stłumić przykre odczucie, zaczyna się intensywne konstruowanie swej „wartościowej osobowości” jedynie w oparciu o własne siły. Stosowane są różne techniki, które pozwalają wykrzesać jak najwięcej energii do stwarzania swych „wielkich dzieł”. W chwilach skrajnej słabości zażywane są różne używki, aby czasowo „zabić świadomość”. Potem od nowa podejmowany jest proces kreowania swej ludzkiej mocy.

W drugim przypadku na czyjeś słowa: „Jestem zerem” od razu pojawia reakcja w rodzaju: „A ja tam za takiego/ taką się nie uważam”. Nie ma tu zakłamania, ale jest to swoiste trwanie w „słodkiej iluzji”. Człowiek jeszcze nie doświadczył na poważnie swej bezwartościowości i jest przekonany o swych wartościach i cnotach. Bóg często jest obecny w życiu, ale tak naprawdę nie oddziałuje jeszcze w głębszych pokładach egzystencjalnych. Efektem tego jest budowanie na sobie. Taka jest rzeczywistość, choć mogą temu towarzyszyć nawet płomienne deklaracje, że Bóg jest najważniejszy. Byłoby przejawem naiwnej pychy spoglądać w takim stanie duchowym z wyższością na ludzi, którzy pokornie i bez znieczulenia uznają bezwartościowość siebie i nicość owoców swej ciężkiej pracy.
Wracając do wspomnianych na początku „dwóch radykalności”, trzeba pokreślić, że gdy człowiek odważnie dopuści do świadomości wniosek: „Jestem zerem” i zarazem pozostanie tylko „sam ze sobą”, wystawia się na śmiertelne niebezpieczeństwo. Grozi głęboka depresja i poważny paraliż dotychczasowej działalności. Jest to unicestwiające „spadanie w nicość”. Załamanie się jest tak silne, że „przetrącona” zostaje wola dalszego istnienia i tworzenia. Szatan widząc tę wszechogarniającą niemoc, bezwzględnie jeszcze bardziej „dobija”, generując najczarniejsze myśli i uczucia.
Na szczęście jest jeszcze jeden scenariusz: najtrudniejszy i zarazem najwspanialszy. Jest to najpełniejsze zanurzenie się w Prawdzie życia i istnienia. To znaczy? Otóż tym razem ma miejsce pewien niezwykły dialog duchowy. Gdy z jednej strony pada zdanie: „Jestem zerem”, z drugiej strony od razu z jeszcze większą mocą zostają wyzwolone słowa: „Ale Ty Boże jesteś Nieskończonością”. „Moje zero” jest jak gigantyczny magnes, który z potężną mocą automatycznie przyciąga Bożą Nieskończoność. „Ludzkie zero” staje się niezwykłą bramą, poprzez którą może wpłynąć bezgraniczny strumień Ducha Świętego. Boża Nieskończoność jest jak „święta kotwica”, której zarzucenie ratuje z niszczącego bezmiaru „zerujących fal”. Efektem tego duchowego „dialogu” jest narodzenie się nowego człowieka, który prawdziwie zaczyna budować swe życie i owoce swej pracy na Bogu, a nie na sobie.
W Ewangelii inspirującym przykładem takiego „świętego wyzerowania” jest Zacheusz (por. Łk 19, 1-10). Najpierw prowadził życie, budując na swym „zachłannym ja”. Potem całą swą egzystencję oparł na Jezusie. Miał odwagę totalnie zakwestionować swe wcześniejsze życie, jednocześnie w pełni otwierając się na nieskończone Boże Miłosierdzie. Dzięki temu mógł usłyszeć od Jezusa bezcenne zapewnienie: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu”

Słowo pouczenia Alicji Lenczewskiej, 105
Miłość nie jest zapłatą, lecz darem. Nie jest zapłatą za zasługi, lecz darem mimo braku zasług. Jest darem niosącym oczyszczenie i uświęcenie – darmo danym.
Najbardziej z osobą ukochaną wiąże nie to, co od niej otrzymujesz, lecz to, co jej dajesz.
Twoja ofiarność pobudza i doskonali miłość twoją, bo dar twojego serca do ciebie uświęcony i ubogacony przeze Mnie. Takie jest prawo Miłości.

Skomentuj